niedziela, 29 grudnia 2013

Rok 2013 - podsumowanie

Święta, koniec grudnia, koniec roku - to okres, kiedy ludzie najczęściej decydują się na pewne podsumowania. Ja też postanowiłam się trochę zastanowić na tym mijającym rokiem i stworzyć swoje własne fit-podsumowanie. Ważne jest wszystko - to co się udało, ale i to czego nie udało się zrobić, bo zdając sobie z tego sprawę jest szansa na poprawę w następnym roku.


Co się wydarzyło pozytywnego?

1. Regularny powrót do aktywności fizycznej
Cały czas żałuje kilku straconych pod tym względem lat, ale teraz już nic na to nie poradzę. Mogłam za to coś z tym zrobić, zmienić na lepsze i to mi się akurat udało! Co prawda moje ukochane treningi z przeszłości już nie wrócą, ale nie zamierzam więcej doprowadzić do takiej sytuacji, w której nie będzie czasu na ruch!

2. Zumba :)
Podejście drugie, ale w 100% trafione! Właściwie cały czas wkręcam się coraz bardziej :). Same zajęcia to jedno, ale atmosfera i ludzie, których tam spotkałam naprawdę sprawili, że moje dotychczasowe życie nabrało kolorów :).

3. Zdrowsze jedzenie
Może nie jeśli chodzi o cały rok, ale ostatnie 3 miesiące na pewno.

4. Blog
Mój swego rodzaju fit-notatnik. Pierwsze próby miały miejsce w styczniu, potem w marcu, aż ostatecznie znalazłam satysfakcjonującą mnie nazwę i portal dopiero w październiku. I tak oto jestem :).

Gdzie zawiodłam? Albo może czego nie zdołałam zrobić?

1. Wymarzona sylwetka
Mogłam ją osiągnąć. Ćwiczę regularnie od marca, a przeglądając metamorfozy różnych dziewczyn widziałam jak piękne efekty osiągały w znacznie krótszym czasie. Ale to jest też dla mnie informacja, że najprawdopodobniej coś robię nie tak. Wiem, że na pewno błędem było chwilowe zaprzestanie ćwiczeń siłowych. Chwilowe, ale zdaję sobie też sprawę, że ta chwila się wciąż przedłużała.

2. Rozciąganie
W jakimś stopniu odtworzenie tej elastyczności z przed kilku lat. Ale tutaj nie jestem zdziwiona brakiem efektu, bo naprawdę bardzo mało w tym kierunku zrobiłam.

3. Cellulit
Tego cholerstwa w tym roku nie pokonałam. Walka była regularna, ale tylko przez jakiś czas. Mam nadzieję, że ta podjęta na nowo na koniec listopada przyniesie spodziewane rezultaty i w przyszłym roku będę mogła ten punkt zapisać do spraw zakończonych powodzeniem.

A teraz czas się zastanowić nad kolejnym rokiem i wyznaczyć sobie listę zadań i celów do osiągnięcia. I o tym pewnie napiszę następnym razem.

sobota, 28 grudnia 2013

Zainspirowana cytatami

"Trzymaj się z dala od ludzi, którzy próbują pomniejszać Twoje ambicje. Mali ludzie zawsze tak robią, a naprawdę wielcy sprawiają, że czujesz, że i Ty możesz być wielki." Mark Twain
Ten cytat wrzuciła dziś moja znajoma na facebooka i mimo, że nie zgadzam się z nim w 100% to właśnie on zainspirował mnie do napisania tego postu.
Od jakiegoś czasu zauważam, że jest całkiem spora grupa ludzi w moim otoczeniu, którzy kompletnie nie rozumieją sensu aktywnego stylu życia. No może w kwestii zdrowia się ze mną zgodzą, ale całej reszty nie są w stanie pojąć. "Bo po co się tak męczyć... zacznę od jutra... wygląd to przecież nie wszystko...", a potem mija kilka miesięcy i zaczyna się marudzenie i narzekanie względem dodatkowych kilogramów, czy zaniedbanej figury itp. Trochę tak jakby wszystko miało się zrobić samo.
Utwierdzam się też w przekonaniu, że jeśli się chce coś osiągnąć to trzeba działać nie zważając na podejście innych i nie uzależniać swoich ambicji od ambicji innych ludzi. Przykre jest to, że niestety wiele osób jest jakiejkolwiek ambicji pozbawionych i co gorsza próbują pozbawić jej innych. Nie twierdzę, że brak ambicji to coś złego, bo każdy w końcu żyje jak chce i ma prawo do własnych wyborów. Ale nie ma prawa odbierać pragnień drugiej osobie. Ja jestem osobą, której chce się coś robić, chce się realizować, spełniać w różnych dziedzinach. I mimo, że nie zawsze wszystko mi wychodzi, czasem coś też zawalę, to się tak szybko nie zniechęcam. Ale jest też bardzo wiele osób, które potrzebują wsparcia, albo chociaż nie demotywowania. Dlatego wkurzają mnie Ci, którzy próbują to moje szczęście związane przykładowo z zumbą utemperować, tylko dlatego, że sami nic nie robią. Za to szczerze uwielbiam tych, który mają na mnie w tej kwestii bardzo pozytywny wpływ i dzięki którym cieszę się z tego co robię jeszcze bardziej.

I na koniec dla tych wszystkich, którzy przez aktywność fizyczną widzą jedynie przesadną chęć bycia piękną, taki oto znaleziony gdzieś kiedyś w sieci cytat:
"Dobrze zbudowane ciało to coś więcej niż ładny wygląd. To symbol odzwierciedlający najpiękniejsze cechy charakteru: silną wolę, wytrwałość, upór, dyscyplinę, pasję, asertywność i pewność siebie." 

środa, 25 grudnia 2013

Zumbowe zadanie na Święta

Jak pewnie w wielu miastach, tak i u nas szykują się pokazy zumby na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Cieszę się bardzo, że mogę wziąć w nich udział i już nie mogę się doczekać :). Nawet mimo tego, że troszkę dopada mnie już stres ;). Do tego czasu przygotowujemy się, żeby układy, które mamy zatańczyć wyglądały jak najlepiej. Właściwie to mają wyglądać świetnie (!) - dopracowane nawet w najmniejszych szczegółach. Nie mam zamiaru zawieść, a jest kilka kroków, z którymi mam problem, więc muszę je opanować. I bardzo chcę! Ostatecznie, zadanie ma być wykonane najdalej do 10 stycznia. Ale wolę nauczyć się ich wcześniej, a potem tylko pracować nad tym, aby były wykonywane naturalnie. Tak więc zamierzam wykorzystać ten Świąteczno-Sylwestrowy czas nie tylko na jedzenie ;). Swoją drogą zważyłam się kilka dni temu i za kilka dni zamierzam ważyć tyle samo ;).
Plan wygląda więc tak:

24 grudzień - Reggaeton Bounce (ostatni krok na filmiku)


25 grudzień - Reggaeton Bounce + Body Wave


26 grudzień - Reggaeton Bounce + Body Wave i dodatkowo szlifuję Dale Fuego :)

Nasza wersja jest trochę zmieniona

27 grudzień-9 styczeń - utrwalanie

10 styczeń - układy są perfect :)

Zdaję sobie sprawę, że kolejny raz piszę spóźniona.. Wpis jest z datą 25 grudnia, a pierwsze zadanie przewidziane jest w Wigilię. Ale mimo tego, wczorajszy plan został wykonany i reggaeton bounce wydaje mi się złapałam :). Nie wychodzi mi on jeszcze tak płynnie i naturalnie jakbym chciała, ale będę nad tym pracować. Najważniejsze, że w końcu wiem jak się za niego zabrać ;). Dziś kolej na body wave.. z tym czuję, że będzie gorzej ;P.

wtorek, 24 grudnia 2013

Must have.. soon :)

Taką listę miałam zrobić jakiś czas temu, ale zbierałam się bardzo długo i w końcu robię to dopiero teraz. Widziałam podobne na innych blogach, m.in. na być idealną, z tym że moje zakupowe plany nie obejmują całego roku, a raczej najbliższe 3 może 4 miesiące. Chociaż myślę, że zrealizowanie tej listy mogło by się udać szybciej. Wszystko zależy od tego jakie będę miała możliwości finansowe.

1. Buty sportowe

I tak oto numerem 1 na mojej liście są porządne buty sportowe (!). Najlepiej 2 pary, ale zaraz na początku stycznia muszę koniecznie kupić chociaż jedną. Moje obecne (zwykłe, kupowane na szybko adidasy) są już w takim stanie, a konkretnie ich podeszwy, że wczoraj na zumbie wylądowałam na tyłku ;). Także zmiana butów jest niezbędna :).

2. Kolorowe spodnie zumbowe

Drugą rzeczą na liście są spodnie zumbowe. Kolorowe, bo czarne już mam. Nie są może niezbędne do uczestniczenia w zajęciach, ale od kiedy kupiłam swoją pierwszą parę już w żadnych innych nie czuję się tak dobrze (na zumbie oczywiście  :).

3. Sportowy stanik

Zapragnęłam taki mieć :). Na początek chociaż jeden. Aż się czasem dziwie, że przez tyle lat spędzonych na sali gimnastycznej nie dorobiłam się ani jednego.

4. Torba treningowa

Moja aktualna jest za mała. Na zumbę mieszczę się w nią o ile adidasy mam na sobie lub jeżeli nie zapakuję do niej wody. Natomiast na siłownię nie mam szans się zmieścić. Ręcznik, klapki, żel pod prysznic... nie ma mowy, aby wszystko się zmieściło.

5. Parowar

Skoro mam jeść zdrowo to taki parowar bardzo by mi się przydał. Wydaje mi się, że łatwiej byłoby przyrządzać jedzenie bardziej zróżnicowane w dość krótkim czasie. Tak myślę przynajmniej. 

6. Skarpetki ;)

Ale dłuższe niż stopki ;). Banalny must have, ale okazało się, że prawie ich nie mam! A po prostu muszę je mieć :).

Patrząc na tą listę stwierdzam, że właściwie wszystkie moje najbliższe must have są związane ze sportem, czy generalnie ze zdrowym stylem życia. Bo nawet skarpetki będą w tym celu wykorzystane ;). Nie da się ukryć, że moje życie jest ostatnio zdominowane zwłaszcza przez zumbę :), co bardzo mnie cieszy :), ale spodziewałam się, że lista rzeczy, które muszę/chcę mieć w najbliższym czasie będzie pomieszana i zahaczy nie tylko o temat fit. A tu się okazuje, że nawet nie jest zbyt długa (chociaż finansowo może nie najtańsza). Próbuję teraz pomyśleć na jeszcze innymi potrzebnymi rzeczami, niekoniecznie związanymi z aktywnym trybem zycia, ale nic mi nie przychodzi do głowy. No może poza samochodem ;). Mój mi stopniowo daje do zrozumienia, że jego ostatnie dni zdaje się powoli nadchodzą. Ale to jest raczej must have do przemyślenia najwcześniej do czerwca, nie na już :).

Przy okazji, dziś jest Wigilia i wiem, że już niebawem ta lista się skróci ;).

niedziela, 15 grudnia 2013

Scyzoryki na ławeczce

Jak wspomniałam w ostatnim poście, od momentu, kiedy wróciłam do regularnej aktywności fizycznej czuję zmianę, która zaszła w moim ciele. Ale nie jest ona jeszcze tak widoczna jak bym chciała (chociaż podobno jest zauważalna dla znajomych). Cieszę się, bo moje wysiłki przynoszą rezultaty :). W końcu czuję się dobrze mając na sobie mocno dopasowane ubrania, ale cieszę się też, że do sezonu plażowego jeszcze daleko ;).

Z zumby i skalpela nie rezygnuję, ale postanowiłam jeszcze wznowić ćwiczenia typowo na brzuch, które - jak podejrzałam kilka miesięcy temu ;) - robi mnóstwo osób na siłowni, zwłaszcza mężczyzn. Są to tzw. scyzoryki, na ławeczce. Jeszcze kiedy trenowałam wyczynowo robiłam je regularnie, ale na macie. Postanowiłam spróbować tej wersji i okazało się, że działa :), według mnie nawet lepiej.

Ćwiczenie samo w sobie nie jest trudne, ale ze względu na brak oparcia nóg i tułowia wymaga więcej wysiłku. Wygląda to tak:
1. Siadamy w poprzek ławeczki
2. Unosimy wyprostowane nogi, tułów opuszczamy
3. Wykonujemy scyzoryki przyciągając ugięte nogi w kierunku klatki piersiowej

Udało mi się znaleźć ruchomego gifa przedstawiającego to ćwiczenie, z tą tylko różnicą, że ja robię je na ławeczce, a ręce trzymam uniesione wzdłuż ciała.

czwartek, 12 grudnia 2013

Skalpel Ewki

Jestem z siebie dumna, bo na razie udaje mi się trzymać planu. Założenie było takie, że do Świąt zamiast siłowni będę ćwiczyć z Ewką, której ćwiczenia dopiero poznaję. Zaczęłam od krótkiego treningu pośladków (Pierwsze spotkanie z Ewą Chodakowską), a około 2 tygodni temu postanowiłam zacząć ćwiczyć jej skalpel. Niesamowite, że tak proste ćwiczenia mogą tak zmęczyć. Kilka lat temu pewnie nie zrobiłyby na mnie większego wrażenia, ale jesteśmy te kilka lat do przodu i niestety moja kondycja nie jest już tak dobra jak kiedyś. Choć pracuję nad tym, żeby ją stale poprawiać. Wracając do skalpela, muszę przyznać, że przy pierwszym podejściu byłam przerażona, że tak opornie mi idzie. Teraz z każdym kolejnym treningiem jest coraz lepiej :). Czuje się też coraz lepiej zarówno fizycznie jak i psychicznie :), a to mnie bardzo pozytywnie nakręca :).


wtorek, 10 grudnia 2013

Placki ziemniaczano-jęczmienne z dodatkiem płatków owsianych

Miały być ziemniaczano-gryczane, ale robiąc zakupy nie zauważyłam, że biorę nie tą kaszę ;)... Ale właściwie dobrze się stało, bo wyszły znacznie lepsze :).
Przepis znaleziony gdzieś w sieci, zmodyfikowałam według własnego uznania. Nigdy nie byłam dobra w ocenianiu ilości potrzebnych składników w odniesieniu do ilości gotowych placków (czy jakichkolwiek innych potraw), więc zawsze wychodzi mi znacznie więcej niż zakładałam. Często dzieje się tak nawet wtedy, gdy trzymam się ilości składników podanych w przepisie ;P. Z podanych poniżej powinno wyjść ;) ok. 20-30 placków - zależy od ich wielkości.

3 szklanki startych ziemniaków
3/4 torebki kaszy jęczmiennej
1/4 szklanki płatków owsianych
1 cebula
1 jajko
1-2 łyżki mąki
1-2 łyżki oliwy z oliwek
przyprawy (ja dodałam sól, pieprz i zioła prowansalskie)

Sos:
1 jogurt bałkański
szczypiorek
2 ząbki czosnku
pieprz
oregano

Kaszę i płatki owsiane gotujemy. Ziemniaki (u mnie były to cztery naprawdę duże sztuki ;) i cebulę trzemy, a następnie wszystkie składniki mieszamy. Smażymy i gotowe :).

Następnym razem wypróbuję ten przepis w piekarniku.

niedziela, 8 grudnia 2013

Placki bananowo-owsiane: eksperyment

Za płatkami owsianymi niekoniecznie przepadam. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że są zdrowe i powinny być obecne w fit-kuchni :). Nie zmienia to jednak faktu, że mimo tej świadomości nie chcę zmuszać się do jedzenia czegoś co mi nie smakuje, bo cały mój zdrowy plan legnie z czasem w gruzach. Chcę je jednak traktować chociaż jako mały dodatek. Stąd też płatki owsiane pojawiły się ostatnio w przygotowywanych przez mnie koktajlach (zmiksowanych z pozostałymi składnikami praktycznie nie czułam).
Wiele fit-blogerek gorąco poleca owsiankę, w różnych jej odsłonach. Ja nie mówię jej 'nie' na zawsze, ale na razie jeszcze nie jestem do niej przekonana. Muszę sobie dawkować ilość płatków, aby się do nich nie zniechęcić ;). Przy okazji mam też nadzieję, że z czasem się do nich przekonam. I wtedy może nadejdzie czas i na owsiankę :).

A póki co postanowiłam spróbować przygotować placki bananowo-owsiane. Płatków w nich jest sporo, ale też są zmiksowane (przynajmniej w moim wydaniu). Pierwsze co pomyślałam po spróbowaniu to 'hm, całkiem niezłe'. Ale dałam radę zjeść jakieś trzy małe placki i miałam dość. Ale i tak jestem z siebie zadowolona ;). Zwłaszcza, że popołudniu zjadłam jeszcze ze dwa ;).

A wyglądały tak:

    




1 dojrzały banan
1 szklanka płatków owsianych
1/2 szklanki mleka
2/3 szklanki wody
2 jajka
1-2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka miodu





Płatki wsypujemy do garnka, zalewamy mlekiem oraz wodą i gotujemy aż będą miękkie. Do miski wkładamy pokrojonego banana, dodajemy ugotowane płatki i pozostałe składniki, a następnie miksujemy i smażymy.

Wiem już też, że następnym razem postaram się ich nie robić na słodko ;). I w końcu znajdę sposób na te płatki, a przy okazji szansę na to, żeby jeść je trochę częściej.

sobota, 7 grudnia 2013

Zimowa pielęgnacja ust

No i zaczęło się! Na termometrze pojawia się coraz więcej kresek na minusie i od razu odbija się to na kondycji moich ust :/, bardzo łatwo przesuszają się i pękają. I po tym mogę poznać, że zima zaczęła się na dobre. Niestety. Na szczęście na razie jeszcze nie popękały, ale obawiam się, że to tylko kwestia czasu. Czas więc na bardziej dokładną pielęgnację, która ma łagodzić działanie minusowych temperatur i poprawić kondycję moich ust nawet w tych niesprzyjających warunkach.

Właściwie o usta dbam przez cały rok tak samo, ale zimą pilnuję, żeby żadnego etapu pielęgnacji nie pominąć. 
I tak codzienną pielęgnację ust zaczynam zawsze od masażu warg podczas mycia zębów. Poprawia on ukrwienie oraz usuwa martwy naskórek. Trzeba jednak pamiętać, żeby masaż nie był zbyt długi, bo może podrażnić delikatną skórę ust (mój trwa zwykle 10-20 sekund). Warto również zwrócić uwagę na rodzaj szczoteczki (żeby nie była zbyt twarda).
Następnie nakładam krem nawilżający. Moim numerem 1 w tej kwestii jest krem uniwersalny Oriflame. Stosuję go rano i wieczorem, ale też często w ciągu dnia, gdy jestem w domu. Ze względu na wygodę, gdy wychodzę, zawsze mam przy sobie pomadkę ochronną i cukrowy peeling, o którym też zaraz napiszę.
Tak naprawdę peeling robię regularnie dopiero od około roku. Być może dlatego, że wcześniej nie przykładałam dużej wagi do tej strony pielęgnacji, a być może zwyczajnie z lenistwa. Oczywiście czytałam wiele porad na ten temat i obiecywałam sobie, że zacznę coś robić w tym kierunku, jednak zawsze kończyło się tak samo - na 2-3 razach. Rozwiązaniem okazał się cukrowy peeling do ust. Znalazłam się w jego posiadaniu dość przypadkowo, ale w tej chwili nie wyobrażam sobie nie mieć go w torebce. Zwłaszcza, że poza peelingiem, może on pełnić funkcję błyszczyka i ma obłędny smak :).


  1. Krem uniwersalny 15 ml, Oriflame, od lewej: porzeczkowy, wiśniowy, migdałowy, bezzapachowy
  2. Balsam do ust z czerwonym jabłkiem i owsem 6 g, Oriflame
  3. Cukrowy scrub do ust, Fm Group
Staram się też ograniczać oblizywanie ust ;). Niestety nie jestem w stanie nad tym w pełni zapanować ;).

Od dzisiaj testuję też maść z witaminą A (Retimax 1500, cena ok. 4,50 zł). Kupiłam ją co prawda z innego powodu, ale doczytałam na ulotce, że bardzo dobrze sprawdza się w leczeniu pękających kącików ust, więc zimą może być bardzo pomocna. Przy okazji sprawdzę jak wpłynie na ogólną kondycję skóry ust w tym zimnym czasie.

czwartek, 5 grudnia 2013

Pierwszy smoothie

Zainspirowania innymi fit-blogami postanowiłam włączyć do mojego jadłospisu koktajle. Wybrałam się więc do sklepu po blender i 2 dni później przygotowałam swój pierwszy smoothie. Nie korzystałam z żadnego przepisu, a raczej zmiksowałam wszystko co miałam pod ręką ;P. Nawet niezły wyszedł, choć kolejny raz przekonałam się, że połączenie mleka i kiwi niekoniecznie mi pasuje ;). Ale cóż, takie są przywileje początkującego, żeby uczyć się na własnych błędach. Zresztą pewnie jeszcze wiele ich w tej kwestii popełnię zanim znajdę swoje ulubione smaki ;).

Może nie wygląda najpiękniej, ale to już raczej kwestia koloru składników :).



1/2 banana
1 kiwi
1 mandarynka
1 łyżka płatków owsianych
1 łyżeczka miodu
mleko






Później wypróbowałam mniej bogaty skład, ale smakował mi o wiele bardziej.




1 banan
1 łyżka płatków owsianych
garstka płatków chocapic
mleko







Jeszcze nie wiem, czy będę zwolenniczką tego rodzaju posiłków, czy przekąsek, ale chciałabym żeby tak się stało ;)
Przy okazji wypróbowałam blender, który jak już wspomniałam kupiłam jakieś 2 tygodnie temu w Tesco (Philips, 89,99 zł). Na razie sprawdza się na piątkę. Jeżeli ktoś teraz rozważa kupno tego typu sprzętu to warto przejrzeć promocje świąteczne. Można znaleźć produkty dobrych producentów w niższych cenach.