czwartek, 28 maja 2015

Owsiankowe przełamanie ;)

Nareszcie znalazłam sposób na przygotowanie owsianki tak, aby mi smakowała. Przyznam, że momentami traciłam już na to nadzieję. A jednak udało się! Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że skradła ona moje serce :D. Przynajmniej na jakiś czas ;).

Owsiankowy przepis, który okazał się być strzałem w dziesiątkę jest banalnie prosty, właściwie prostszego chyba nie ma.

0,5 szkl. płatków owsianych
ok. 130 ml mleka
1 płaska łyżka ksylitolu
1 łyżka rodzynek
kilka orzechów włoskich

Płatki zalewamy mlekiem, dodajemy ksylitol i odstawiamy do spęcznienia (płatki błyskawiczne potrzebują kilkunastu minut, natomiast zwykłe zalewamy na noc). Orzechy i rodzynki zalewamy wrzątkiem. Taką owsiankę można zjeść na zimno, ale mi bardziej smakuje lekko podgrzana, więc wkładam ją na 1 minutę do mikrofalówki. Potem dodajemy orzechy i rodzynki, mieszamy i już :).

Przy okazji poszukiwania, po raz nie wiem już który, dobrego (według mnie) przepisu na owsiankę, zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie próbowałam dodać do niej jakiegoś słodzidla. I być może to było powodem, dla którego nie przemawiał do mnie jej smak. Łyżka ksylitolu, którą teraz dodaję sprawia, że smakuje ona o niebo lepiej, a nie jest przy tym zbyt słodka (jak już wiele razy pisałam - nie jestem amatorem słodkości).

wtorek, 19 maja 2015

O motywacji negatywnej - ze sportowego punktu widzenia

Ja wiem, że podejmując działania motywujące powinniśmy kierować się wszystkim co pozytywne. Po pierwsze dlatego, że lepiej wzorować się na kimś komu się udało - bo to jest informacja, że i nam się może udać, a po drugie dlatego, że wszystkie obawy i lęki, od których uciekamy. w sytuacji kiedy występują permanentnie nie wpływają dobrze naszą psychikę. Co tu dużo mówić - nagroda zawsze jest lepszą perspektywą niż kara. Ale są czasem takie chwile, a przynajmniej ja takie mam, kiedy siła pozytywnej motywacji trochę słabnie. Może dlatego, że za bardzo się do niej przyzwyczajam. I wtedy potrzebuję tzw. kopa z innej strony. Bo skoro zdjęcia pięknie wyrzeźbionych fitnessek nie wywołują już tak silnej potrzeby działania jak na początku to może zdjęcia kobiet, które zaniedbały swoją figurę dadzą radę..

Wszystko oczywiście ma swoje granice i w żadnym wypadku nie polecam stosowania tej metody motywacji przez dłuższy czas. U mnie sprawdza się jako jednorazowy 'kopniak' w sytuacjach kryzysowych. A pomysł na post pojawił się właśnie w wyniku takiego kryzysu.

Na czym polega motywacja negatywna?
Krótko mówiąc ten rodzaj motywacji pojawia się wtedy, gdy do działania pcha nas coś czego chcemy uniknąć. W różnych dziedzinach życia takim negatywnym motywatorem może być coś innego. W przypadku sportu i zdrowego stylu życia są to najczęściej dodatkowe kilogramy lub cellulit, które prowadzą do niezadowolenia ze swojego wyglądu oraz pogorszenie stanu zdrowia. Perspektywa czegoś co nam się nie podoba i do czego w żadnym wypadku nie chcemy dopuścić mobilizuje nas do podjęcia działań, które mają nas przed tym uchronić (np. zaczynamy ćwiczyć lub stosować odpowiednią dietę).

Podobno każda motywacja jest dobra jeśli powoduje osiągnięcie zamierzonego celu, ale trzeba pamiętać, że stałe uciekanie przed czymś nie wpływa dobrze na nasze samopoczucie i - jak już wspomniałam - na ogólny stan naszej psychiki. Nie można się w końcu ciągle bać, bo ten nieustanny niepokój, który po cichu niszczy zadowolenie z życia i powoduje, że zamiast skupiać się na tym co chcemy osiągnąć i na tym co jest dla nas pozytywne, całą naszą uwagę kieruje na to czego nie chcemy. Czyli zamiast iść do przodu i osiągać swoje cele, jedynie bronimy się przed porażką - często nie robiąc przy tym żadnych postępów. Dlatego wychodzę z założenia, że motywacja negatywna jako natychmiastowy i jednorazowy środek pobudzający nasze działanie - tak, ale zdecydowanie nie w dłuższej perspektywie i jako główny motywator.


!!!
Chciałabym na koniec wyjaśnić jedną kwestię. Ten post absolutnie nie powstał po to, aby kogoś urazić. Nie mam w zwyczaju obrażać osób, które mają nadwagę, czy wiele innych niedoskonałości z nią związanych. Mi do ideału również daleko (chociaż nie mam nadwagi). Ponadto zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze taki a nie inny wygląd jest efektem zaniedbania. Zdjęcia, które zamieściłam pokazują jedynie to jak ja nie chciałabym wyglądać. I są przykładem mojej motywacji negatywnej. Dlatego proszę nie traktować ich jako atak.

poniedziałek, 11 maja 2015

Zumba: Francesca Maria - Zumba high (Choreography)

Na dobry początek dnia! (a może już środek.. ;) Bo przecież poniedziałki nie muszą być smutne i ponure! :)


"Istnieją nałogi, z których nie powinniśmy się leczyć." - Kaja Kowalewska

Zdecydowanie! :)

poniedziałek, 4 maja 2015

Masło orzechowe własnej roboty

W poprzednim poście wspomniałam o tym, że nadszedł ten moment, kiedy przygotowałam swoje pierwsze domowe masło migdałowe ;). Wspominałam też, że następna próba będzie wymagała pewnych ulepszeń, z tym, że wtedy jeszcze nie byłam tak naprawdę pewna jakich. Niedoskonałością było to, że masło przybrało postać bardzo gęstej masy, ale nie dało się go tak łatwo rozsmarować. 
Biorąc pod uwagę, że według wszystkich przepisów przygotowanie takiego masła miało być banalnie proste to postanowiłam się nie zniechęcać i dowiedzieć się co zrobiłam nie tak. Zlokalizowanie przyczyny okazało się prostsze niż myślałam, a pomógł mi w tym oczywiście napad na internet ;). Czas i sprzęt to były moje dwa błędy. Po ich wyeliminowaniu powstało masło orzechowe w końcu w pełni udane :).




500 g orzeszków ziemnych prażonych (bez soli)
1 łyżka siemienia lnianego
2 płaskie łyżki miodu
1 łyżka oliwy z oliwek

Orzechy rozdrabiamy dodajemy siemię, miód i oliwę, a następnie miksujemy do uzyskania gładkiej masy.





Początkowo użyłam blendera i w moim przypadku nie zdało to egzaminu. Po pierwsze dlatego, że pojemnik do rozdrabniania jest stosunkowo niewielki i taka ilość orzechów nie mieści się w nim na raz (w związku z tym robiłam to na raty). A po drugie samo blendowanie było dość uciążliwe. Oczywiście masło można zrobić z mniejszej ilości składników i wtedy może uda się je zrobić w blenderze, nie twierdzę że nie. Jednak upragniony efekt uzyskałam dopiero przy użyciu malaksera. 
Druga sprawa to czas. Za pierwszym razem, rozdrażniona tą uciążliwością ;), miksowałam je zwyczajnie za krótko, do momentu kiedy migdały zamieniły się w masę, ale jeszcze za mało tłuszczu się z nich wydzieliło. I to był pewnie decydujący powód, dla którego moje masło nie wyszło takie jak powinno (a robiłam je tylko ze 100 g migdałów, więc do blendera zmieściły się bez problemu). W malakserze to też trochę trwa (u mnie to było jakieś kilkanaście minut z przerwami na odpoczynek dla sprzętu), ale jest o wiele bardziej wygodne i w związku z tym tak nie wkurza ;). Efekt drugiego podejścia widzicie na zdjęciu :).

sobota, 2 maja 2015

Kwietniowy photo-mix

Kwiecień kończę naładowana dużą dawką pozytywnej energii i ogromną chęcią do działania :). Zmiana nastawienia do wielu rzeczy zaczyna przynosić pewne rezultaty i chociaż to dopiero początek małej rewolucji to czuję, że mi się wszystko uda :). Bo właściwie dlaczego miałoby się nie udać? :)

A, że jednym z elementów tych moich większych zmian jest dostrzeganie wszystkiego co jest lub może być pozytywne w moim życiu to dzisiejszy mix zdjęć prezentuje tylko te rzeczy, które wywołały uśmiech na mojej twarzy :). A jeśli coś wywołuje uśmiech to warto zwrócić na to uwagę :). I docenić! Nawet jeśli z pozoru wydają się to zwykle, a czasem po prostu błahe rzeczy.

1. Wiosenne spacery :)


W końcu udało mi się znaleźć kilka chwil na spacerowanie :).. i to w miejscach, o których istnieniu nie miałam dotąd pojęcia. Co ciekawsze, wcale nie trzeba wyjeżdżać za miasto, żeby do nich dotrzeć ;) (!). Powinnam zdecydowanie częściej urządzać sobie takie przechadzki!

2. Coś dla podniebienia


W moim przypadku wszystko co mi w kuchni wyjdzie jest powodem do zadowolenia :D haha.. Już nie raz o tym wspominałam ;). I tutaj jest kilka moich jedzeniowych faworytów ostatnich tygodni - wszystkie banalnie proste do wykonania. Owoce i orzechy co prawda nie wymagają przygotowana, ale ich jedzenie sprawia mi wiele przyjemności i dlatego się tutaj znalazły.
Co jeszcze mamy na zdjęciach? Kluski twarogowe, które zdominowały ostatnio moje śniadania, zdrowe ciasteczka z diety cukrzycowej, jajeczne muffinki, eggsadilla - czyli tortilla z jajeczno-serowym wnętrzem i to, czym muszę się przy okazji pochwalić - w końcu zrobiłam swoje pierwsze w życiu masło orzechowe :D. A konkretnie to migdałowe :). Kilka rzeczy będę musiała w nim jeszcze poprawić, ale jak to się mówi 'pierwsze koty za płoty' :). 

3. Cała reszta ;)


Postcrossing - decyzję o rejestracji na stronie podjęłam pod wpływem emocji wywołanych przez post Martyny. Postanowiłam, że na początek wylosuję sobie 1 osobę, do której wyślę kartkę i zobaczę jak to działa... skończyło się na 5 (czyli na tym etapie maksimum) :D. Dwie moje kartki już dotarły, więc teraz z niecierpliwością czekam na to co przyjdzie do mnie ;).

Wyzwanie skakankowe - to już mój kolejny miesiąc ze skakanką. Tym razem wykorzystałam jedną z pierwszych tras przygotowanych przez Różową Klarę. I znów wyskakałam wszystkie kilometry :).

Nick Vujicic w Polsce! - kolejne spotkanie, które pomaga spojrzeć na życie z trochę innej perspektywy. Ale zupełnie inne niż to z Tonym Robbinsem. Kolejna niesamowita osobowość, która mimo przeciwności losu (i to jakich!) nie daje za wygraną i jest szczęśliwa :). Powinniśmy brać z niego przykład!

Ksylitol - to jest nowość w moim domu. Początkowo nie wiedziałam do czego go używać - herbaty przecież nie słodzę, a i w ostatnim czasie unikam dodawania cukru do jakichkolwiek potraw. W ogóle za słodkim specjalnie nie przepadam. Po namyśle postanowiłam spróbować dodać łyżeczkę ksylitolu do klusek twarogowych, które znajdują się w poprzednim mixie zdjęciowym i to zdało egzamin.

Ciuszki i akcesoria dziecięce - oszalałam ostatnio :D.. Na razie wszystko co kupuję jest przeznaczone dla przyjaciół, którzy mają lub spodziewają się dzieci, ale nawet nie chcę myśleć co będę wyprawiać jak doczekam się swoich własnych ;).

Porządkowanie szafy - jeden z wiosennych planów został zrealizowany! W końcu w mojej szafie zrobiło się trochę miejsca i znacznie bardziej ogarniam co w niej w ogóle mam :D..

Puzzle wielkanocne do kolorowania - bardzo fajnie sprawdziły się na zajęciach z dziećmi :), miały z tego naprawdę wielką frajdę. A skoro one to i ja :)! (*puzzle nie są mojego autorstwa)

Myślę, że to był naprawdę fajny miesiąc :).
A jaki był Wasz kwiecień?