sobota, 28 lutego 2015

Luty ze skakanką - podsumowanie :)

Zabierając się za skakankowe wyzwanie na luty pomyślałam sobie "25 tys. skoków - luz, żaden problem". Zaczęłam na spokojnie, bez pośpiechu i bez pobijania rekordów skoków dziennie, A potem wyjechałam na trochę ponad tydzień. Po powrocie miałam do zrobienia jeszcze jakoś ponad 17 tyś. skoków. A zostało mi 7 dni! Szybka kalkulacja - ok. 2500 skoków dziennie - ciężka sprawa, bo nie codziennie mogłam poświęcić aż tyle czasu, no i nie byłam pewna, czy dam radę fizycznie. I był moment, że już zwątpiłam, że uda mi się dokończyć to wzywanie. Mimo to, postanowiłam nie odpuszczać i wyskakać tyle ile się da. Dwa dni przed końcem wiedziałam już, że jednak uda mi się ukończyć to wyzwanie i to mi jeszcze dodało powera! Niemożliwe stało się możliwe :), a ja dziś jestem z siebie mega zadowolona :)!



piątek, 27 lutego 2015

(Krótka instrukcja) Jak czytać etykiety?

W dzisiejszych czasach w sklepach znajdziemy praktycznie wszystko. Kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt rodzajów z pozoru tych samych produktów daje duże możliwości wyboru. I wszystko byłoby świetnie gdyby nie fakt, że znaleźć tak naprawdę wartościowy produkt jest coraz trudniej. 

Robiąc w ostatnim czasie zakupy wiele razy zastanawiałam się, czy to co wkładam do koszyka naprawdę powinno się w nim znaleźć, i czy aby na pewno nie ma tego samego produktu lepszego jakościowo. Zdałam sobie też sprawę, że czytanie etykiet niewiele mi pomoże, jeśli nie potrafię określić w jakiej ilości dany składnik powinien występować. Generalnie, na podstawie etykiety, jesteśmy w stanie ocenić, czy produkt który chcemy kupić zawiera składniki niepożądane, ale warto też przyjrzeć się "głównym składnikom". Nie bez powodu użyłam cudzysłowia. Niektóre produkty spożywcze ni jak się mają do ich nazwy. Postanowiłam więc poszperać w internecie i czegoś się w tym temacie dowiedzieć.

Na początku warto znać podstawowe zasady czytania etykiet:
  1. Składniki podawane są w kolejności malejącej wagi - czyli na pierwszych miejscach znajdziemy te, których jest najwięcej, a na końcu te, których jest najmniej.
  2. Im krótsza lista składników, tym lepiej
  3. Omijaj produkty, w których cukier lub sól znajdują się na jednym z trzech pierwszych miejsc
  4. Omijaj produkty, których skład przypomina lekcje chemii
  5. Są dwa warianty daty przydatności: 'zużyć do' - ostateczny termin przydatności produktu do spożycia, 'zużyć przed' - termin sugerowany


Na co jeszcze powinniśmy uważać wybierając produkty spożywcze?

Zawartość cukru
- 10 g i więcej węglowodanów na 100 g produktu - wysoka zawartość cukru
- 2-9 g - średnia zawartość cukru
- poniżej 2 g - niska zawartość cukru w produkcie

Także produktów o dużej zawartości cukru powinniśmy zdecydowanie unikać, przy czym trzeba pamiętać, że cukier ukrywa się też pod nazwami: fruktoza, glukoza, maltoza, sacharoza, dekstroza i syrop glukozowy (zwłaszcza w tzw. produktach 'bezcukrowych').

Produkt light
Zazwyczaj wygląda to tak, że ma mniejszą zawartość tłuszczu, ale za to więcej cukru niż produkty pełnotłuszczowe.

'Mom'
Czyli mięso oddzielane mechanicznie, Pod tą nazwą kryje się po prostu masa mięsno-tłuszczowa, która powstaje najprościej mówiąc z resztek zazwyczaj drobiu lub wołowiny. To nawet brzmi obrzydliwie, więc chyba nie trzeba mówić, że produkty które mają to w swoim składzie powinniśmy omijać szerokim łukiem.

Czasami naprawdę można się nieźle przestraszyć czytając skład produktów. Myślę, że po zapoznaniu się z tymi zasadami łatwiej mi będzie poruszać się po obecnym spożywczym świecie i wybrać te produkty, które naprawdę są warte zakupu. Muszę się tylko pilnować, żeby faktycznie ten skład sprawdzać.

niedziela, 22 lutego 2015

Peeling kawowy - naturalny, domowy sposób na cellulit

O tym, że cellulit jest moją zmorą pisałam już nie raz. Niestety. Z dodatkowymi kilogramami potrafię sobie lepiej lub gorzej radzić, a z tym cholerstwem już kolejny rok idzie mi strasznie opornie. Próbowałam już wielu rzeczy, ale z różną systematycznością, a więc i z różnym skutkiem. Kilkanaście dni temu, na babskim spotkaniu pojawił się temat m.in. właśnie cellulitu i jedna z koleżanek bardzo zachwalała peeling kawowy. W jej przypadku zadziałał świetnie i cellulitu pozbyła się na tyle, że widać go dopiero po ściśnięciu skóry palcami (a robiła go nieregularnie mniej więcej 3 razy w tygodniu). Byłoby cudownie, gdyby i na moich udach zmniejszył się do takiego stopnia! A wiadomo, że informacja od kogoś kogo znamy i komu się udało jest znacznie bardziej motywująca niż jakakolwiek profesjonalnie przygotowana reklama, więc podjęłam walkę z tym cholerstwem, tym razem w zupełnie naturalnie sposób.

Przygotowanie kawowego peelingu nie wymaga ani specjalnych umiejętności, ani mnóstwa czasu. Ja zrobiłam go najprościej jak się dało: 2 łyżeczki kawy mielonej zalałam wrzątkiem, a jak przestygła odlałam kawę - zostawiając właściwie tylko fusy - następnie dodałam 1 łyżeczkę oliwy z oliwek i trochę żelu pod prysznic. Wymieszałam i ruszyłam działać :).


Wcześniej nie raz słyszałam o tym sposobie walki z cellulitem, ale jak dotąd nigdy go nie wypróbowałam. Moje wrażenia na tą chwilę są zaskakująco pozytywne. Co prawda jest jeszcze za wcześnie na ocenę działania kawy w najbardziej interesującej mnie kwestii, ale jestem zaskoczona, że złuszcza martwy naskórek lepiej niż niejeden gotowy kosmetyk. A dzięki oliwie dodatkowo nawilża skórę, przez co nawet bez balsamu jest miękka i gładka, I jeszcze jeden plus - minęło dopiero około 3 tygodni od kiedy zaczęłam go stosować (w tej chwili prawie codziennie), a skóra wydaje się być o wiele bardziej jędrna.

A więc początek tej przygody, czy też eksperymentu jest bardzo udany. Bardzo liczę na to, że za jakiś czas będę mogła się tutaj pochwalić świetnymi bezcellulitowymi rezultatami :).

czwartek, 19 lutego 2015

Motywacyjnie z urlopu!

Z racji tego, że jestem w tej chwili na wyjeździe i aktywność fizyczną mam bardzo ograniczoną, przyda mi się trochę motywacji, dzięki której po powrocie szybciej się wezmę do roboty ;). Mam też nadzieję, że te kilka dni odpoczynku pomogą mi się zregenerować i na nowo nabrać sił!





Ten ostatni obrazek powinnam sobie chyba na stole przykleić, bo za dużo sobie na tym urlopie pozwalam.

czwartek, 5 lutego 2015

niedziela, 1 lutego 2015

Skakankowo: Skakanką po Bieszczadach

Udało mi się ukończyć kolejne miesięczne wyzwanie skakankowe :) - tym razem po Bieszczadach. Powiem szczerze, że na początku miałam pewne obawy co do tego, czy tym razem dam radę - około 1,5 miesięczna przerwa w skakaniu i późny start stawiały efekt końcowy pod znakiem zapytania. W międzyczasie dopadła mnie jeszcze mała niedyspozycja fizyczna spowodowana lekkim przeziębieniem. Lekkim, dlatego nie zamierzałam robić żadnej przerwy, ale w końcu jednak musiałam spauzować na kilka dni. Udało się mimo tego, więc jestem podwójnie zadowolona :).

A tak wygląda podsumowanie stycznia na skakance:

16 styczeń - początek wyzwania
31 styczeń - koniec

- 12 dni skakania
- 4 dni przerwy
- 23,302 skoki (trasa podstawowa + bonus)
- średnio ok. 1900 skoków dziennie (oczywiście liczba skoków każdego dnia była różna)

Styczeń jest także pierwszym miesiącem z nową skakanką. Jak wspominałam jakiś czas temu - poprzednia się zepsuła. Tzn. licznik się zepsuł, a ja do wygody się przyzwyczaiłam ;). Pod choinką znalazłam nową i spisuje się póki co świetnie. Jest też znacznie czytelniejsza niż poprzednia.

Decathlon, 44.99 zł

A dziś 1 luty i tym razem wystartowałam bez opóźnienia :). W ten sposób mam już za sobą pierwszy odcinek trasy (1206 km) ;). Wszystkie wyzwania skakankowe Różowej Klary można znaleźć TUTAJ.