czwartek, 30 października 2014

Zumba: General Degree - Bambalam :)

Ostatni zumbowy hit wrzucałam jakoś miesiąc temu, więc dzisiaj czas na kolejny. Bambalam :D


Myślę, że ten filmik rewelacyjnie pokazuje tą radość i ciekawość, które zumba wywołuje zarówno u tańczących, jak i u obserwatorów ;). 

I jak tu usiedzieć na miejscu... ;D

niedziela, 26 października 2014

Projekt październik w słowach (tydzień 4): Motywacja

Motywacja jest niesamowicie ważna w każdym aspekcie życia, bez względu na to,czy mamy na myśli sport, pracę, relacje towarzyskie, czy może sprawy związane z mieszkaniem jak np remont, czy jeszcze inne. I w tym poście chciałabym się skupić na tym, co mnie osobiście najbardziej motywuje do wszelkiego działania.

A więc co mnie motywuje? (kolejność przypadkowa)

1. Zdjęcia
Oj tak! Uwielbiam oglądać zdjęcia wysportowanych osób! Ale to zdjęcia tych, którzy wygrali z własnymi słabościami napędzają mnie najbardziej!

Poniżej kilka moich ulubionych zdjęć fit modelek, prezentujących idealne - według mnie - kobiece sylwetki.


2. Cytaty
Jest wiele cytatów, które mnie ogromnie motywują, ale jest jeden najbardziej przeze mnie uwielbiany:


Co w tłumaczeniu znaczy "Nie czekaj na idealny moment. Wybierz moment i spraw by był idealny" :). Bo w końcu samo nic się nie zrobi! Możemy usiąść i czekać aż odpowiednia chwila na cokolwiek nadejdzie, albo postanowić kiedy ta chwila ma nadejść. Byle nie byłoby to słowo o nieistniejącej krainie "jutro" ;).

3. Pozytywnie zakręceni ludzie
Oczywiście, że działając w pojedynkę możemy osiągnąć więcej, bo nic ani nikt nas nie ogranicza. Ale kto powiedział, że w tym co robimy, nie warto mieć szalonych krejzoli wokół siebie, którzy też podążają własną ścieżką, a przy tym zarażają świetnym humorem i potwierdzają, że Twój wysiłek ma sens :). Już nie mówiąc o zazwyczaj bardzo pozytywnym podejściu do życia takich osób i ich genialnym wpływie na całe nasze samopoczucie :).

4. Dobry humor
I dlatego trzeba czerpać przyjemność z nawet najmniejszych rzeczy! O wiele łatwiej jest mi zabrać się za cokolwiek, kiedy mam dobry humor niż wtedy, gdy dopada mnie chandra i najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Dobry humor powoduje też u mnie dodatkowy przypływ energii i w konsekwencji lepszą efektywność w działaniu.

5. Złość
Tak, dobrze widzicie. Czasami motywuje mnie po prostu ogromna złość. Tak się zdarza najczęściej jak wpadnę w mega dołek, kiedy wszystko idzie nie tak... najpierw dam upust emocjom poprzez łzy, a potem mam ogromną ochotę pokazać życiu, że może sobie rzucać kłody pod moje nogi ile chce, a ja i tak skopię mu tyłek! ;)
Ponadto, w sporcie złość zawsze dodawała mi mnóstwo energii. Ta adrenalina, która szła z nią w parze powodowała (i nadal powoduje), że jestem w stanie zrobić znacznie więcej niż normalnie.

Chociaż akurat zdecydowanie wolę te pozytywne czynniki motywujące :).

6. Postępy
To już wydaje mi się klasyka. Chyba nic tak nie motywuje jak widoczne postępy :). Tutaj nawet nie trzeba nic rozwijać.

I to wydaje mi się są moje największe motywatory. Raczej standardowy zestaw ;), ale naprawdę bardzo skuteczny!

poniedziałek, 20 października 2014

Fritata z porem i serem kozim

Poszłam za ciosem i wczoraj na śniadanie wypróbowałam kolejny fritatowy przepis. Co najważniejsze - też się udał! :D Mimo, że wyjęcie jej w całości z naczynia żaroodpornego nie było już tak łatwe jak poprzednim razem.







2 średnie jajka
40 g koziego sera
50 g gęstego jogurtu naturalnego
50 g białej części pora
kilka piórek czerwonej cebuli lub dymki
sól, pieprz






Jajka wbijamy do małego naczynia żaroodpornego. Por kroimy na połówki krążków, wrzucamy do jajek i doprawiamy. Dodajemy jogurt. Na wierzchu układamy plastry sera i posypujemy pokrojoną w kosteczkę cebulą. Por można wcześniej zeszklić na nieprzywierającej patelni bez tłuszczu.

niedziela, 19 października 2014

Projekt październik w słowach (tydzień 3): Radość

"Radość to odczuwanie zadowolenia i satysfakcji przejawiające się śmiechem, optymistycznym spojrzeniem na rzeczywistość, czy poczuciem beztroski" - taka jest definicja słownikowa. Moim zdaniem jest zdecydowanie za rzadko odczuwana przez wiele osób. Przypuszczam, że może to wynikać z pędu w jakim obecnie żyjemy, przez co za bardzo skupiamy się na problemach, nie dostrzegając pozytywnych momentów dnia codziennego.

Jak sobie pomyślę jak wyglądało moje życie jakieś 2 lata temu to nie mogę zrozumieć jak mogłam aż tak popaść w rutynę i rezygnować z wielu przyjemności na rzecz pewnych idei, które w efekcie i tak okazały się nie warte poświęceń. Każdy mój dzień wyglądał praktycznie tak samo. To nie tak, że kompletnie brakowało wtedy optymizmu w moim życiu, ale robiłam właśnie to, o czym przed chwilą wspomniałam - nie zauważałam drobnych rzeczy, które mogą wywołać uśmiech i sprawić, że ten zwykły dzień będzie kolorowy. I chyba właśnie przez to wspominam tamten okres raczej w szarych barwach, z wyjątkami oczywiście,

A potem bardzo dużo się zmieniło. Przestałam planować rzeczy, na które jak się okazało nie mam wpływu, a zaczęłam robić kroki naprzód, żeby zmieniać te, na które ten wpływ mam. Wtedy też zaczęła się moja przygoda z zumbą. I to był jeden z tych momentów, który sprawił, że moje dawne radosne ja powróciło :)! Ta radość, która mnie ogarnia podczas każdych zajęć... nie do opisania! (jak już zresztą nie raz o tym wspominałam :). Ale właśnie ta zumbowa radość zaczęła się przenosić na pozostałe aspekty mojego życia..

Poznałam wielu świetnych ludzi, dzięki którym więcej się dzieje. Ale byli też i tacy, o których wolałabym zapomnieć. Jednak i te znajomości nauczyły mnie kilku rzeczy. Grunt, żeby to wszystko co się w życiu dzieje potrafić dobrze zinterpretować. I nie dołować się za długo!! Bo każde niepowodzenie, które nas spotyka jest po to, aby nas czegoś nauczyć. A kiedy te niepowodzenia się zdarzają, człowiek bardziej docenia te wszystkie dobre rzeczy, które mu się przytrafiają. Tak mi się wydaje. Bo przecież nigdy nie jest idealnie, nigdy nie jest tylko dobrze. Ale ciesząc się z tych naprawdę drobnych rzeczy, które przecież codziennie nam towarzyszą, te gorsze chwile nie są dominujące i nie przytłaczają nas w tym codziennym funkcjonowaniu. Negatywne myślenie przyciąga następne... i następne. Ale pozytywne działa dokładnie tak samo. Dlatego naprawdę warto dostrzegać wszystko co wzbudza w nas uśmiech, bo to małymi kroczkami prowadzi nas szczęścia :).

Tyle mojego wywodu na ten temat ;).

A teraz 7 rzeczy, które w ostatnich dniach wywołały u mnie radość:


1. Ulubione kolory na pazurach :). Chociaż zdjęcie nie do końca oddaje ich rzeczywisty odcień.
2. Jeden z moich kochanych mordków. Bez nich nie byłoby tak radośnie :)
3. Płyty uwielbianego przeze mnie Piaska. Wreszcie do mnie dotarły! :)


4. Prawie weekendowy spacer. Mimo że jest już jesień ten dzień był bardzo wiosenny :)
5. Charytatywny maraton zumbowy - tutaj nic nie trzeba więcej dodawać :)


6. Tworzenie biżuterii artystycznej (na zdjęciu z elementów swarovskiego)
7. Własnoręcznie wykonany prezent, który dostałam od uczennicy :)

środa, 15 października 2014

Projekt październik w słowach (tydzień 2): Odkrycie kulinarne: Fritata z pomidorami i mozzarellą

Przystępując do projektu "Październik w słowach" wiedziałam, że dwa pierwsze posty będą dla mnie najtrudniejsze. Pisanie stricte o sobie jeszcze średnio mi wychodzi, a za kombinacjami w kuchni też generalnie nie przepadam. I właśnie dlatego pisząc pierwszy post w ramach tego projektu skupiłam się raczej na drobnej zmianie niż na swojej osobie.
Ale w tej chwili to mam dopiero nie lada wyzwanie ;). Od ponad tygodnia myślałam nad tematem odkrycia kulinarnego - z marnym skutkiem. Kilka razy wybrałam się na przeszpiegi do sklepów spożywczych z nadzieją, że wynajdę coś naprawdę interesującego i coś, co może dla wielu będzie podstawowym składnikiem potraw, ale dla mnie będzie naprawdę odkryciem. Z tym, że tak naprawdę nie wiedziałam nawet czego szukam. Katastrofa.

Dopiero we wtorek udało mi się znaleźć coś interesującego - przepis na dietetyczną fritatę z pomidorami i mozzarellą. Co prawda wielu z Was na pewno ma już pyszne fritaty za sobą, więc nie jest to dla Was żadne kulinarne odkrycie. Ja kilka miesięcy temu próbowałam zrobić swoją pierwszą w życiu, ale w efekcie wyszła mi bardziej jajecznica niż fritata ;). Ale cóż, człowiek podobno uczy się na błędach, więc doszłam do wniosku, że może tym razem się uda. No i udało się, więc uznaję ten przepis za moje odkrycie kulinarne ;).






2 duże jajka
1 mały pomidor
40 g sera mozzarella
1,5 łyżki mleka 0,5%
pół ząbka czosnku
łyżeczka oliwy z oliwek
bazylia
sól, pieprz






Jajka roztrzepujemy w małym naczyniu żaroodpornym. Dodajemy mleko, starty ser mozzarella oraz przyprawy. Pomidory zalewamy wrzątkiem i obieramy ze skóry, a następnie kroimy, doprawiamy, polewamy oliwą z oliwek i dodajemy do masy jajecznej. Zapiekamy w piekarniku przez ok. 20 minut w temperaturze 180 stopni.

Wartości odżywcze:

poniedziałek, 13 października 2014

Aerobiczna 6 Weidera

O tych ćwiczeniach, kształtujących mięśnie brzucha, po raz pierwszy usłyszałam od koleżanki jeszcze na studiach. Bardzo je sobie chwaliła i polecała. Mniej więcej dwa lata temu postanowiłam sprawdzić ich skuteczność na sobie i faktycznie - efekty zauważyłam bardzo szybko. Ale muszę też przyznać, że wykonanie całego harmonogramu wymagało ode mnie naprawdę silnej motywacji i samodyscypliny. Ćwiczenia same w sobie nie są trudne, jednak ilość powtórzeń w dalszej części harmonogramu daje w kość. 
Zmobilizowałam się i wytrwałam wszystkie 42 dni! Satysfakcja, którą potem czułam warta była wysiłku :). Dlatego pomyślałam sobie, że dobrym pomysłem będzie wykonanie tych ćwiczeń jeszcze raz. Pod koniec tygodnia zaczynam! I niech to będzie swego rodzaju deklaracja.

Oto instrukcje dotyczące ćwiczeń oraz I wariant harmonogramu:


II wariant aerobicznej 6 Weidera przewiduje 1 dzień przerwy na koniec każdego tygodnia.

Dieta, zumba, skakanka + a6w = brzmi całkiem nieźle..


*******************************************************************
Opóźniony post na temat odkrycia kulinarnego powoli jakoś tam powstaje. Mam nadzieję, że autorka projektu wybaczy mi tą nieterminowość. To dla mnie naprawdę niezłe wyzwanie ;).

sobota, 11 października 2014

Wyzwanie skakankowe na październik: Beskid Żywiecki

Wczorajszy dzień był odpoczynkiem od skakanki. Dałam sobie przez kilka dni nieźle w kość pod tym względem, więc odpoczynek mi się należał :). Ale nie zamierzam odpoczywać za długo, bo dni lecą, a trasa sama się nie wyskacze. Przede mną wyprawa po Beskidzie Żywieckim obejmująca 18,436 km + bonusowe 6,187 km. Jest trochę dłuższa niż ta poprzednia, a mam na to znów niepełny miesiąc.


Przypominając zasady: 1 skok = 1 kilometr, skaczemy według swoich możliwości.

No to do roboty :)

piątek, 10 października 2014

Wrześniowe wyzwanie skakankowe: ukończone z bonusem

Plan działa. Przynajmniej do tej pory wszystko idzie zgodnie z nim i wczoraj udało mi się ukończyć wyzwanie skakankowe zaplanowane na wrzesień. W ciągu 8 dni wykonałam 14,034 skoków, z czego trochę ponad 7000 w ostatni weekend. I to właśnie dzięki temu udało mi się tak szybko uporać się z zaległościami. Biorąc też pod uwagę, że rozpoczęłam wyzwanie około 10 września, a dziś jest 9 październik - wyrobiłam się w miesiącu :P.

Teraz czas na 1-dniową przerwę na szybką regenerację i zabieram się za dalszy ciąg planu - wyzwanie październikowe :). Dam radę! 

Przy okazji muszę wspomnieć o tym w jaki sposób skakanie na skakance wpłynęło na moje ciało. Ogólnie rzecz biorąc już samo moje samopoczucie względem niego znacznie się poprawiło :). I to chyba największy plus. Czuję, że moje nogi stały się mocniejsze, ale i bardziej smukłe, przez co znacznie lepiej się z nimi czuję (dolne partie ciała - zwłaszcza uda - to moja odwieczna zmora). Dodatkowo, obwód każdego uda spadł o 1 cm! Pupa się lekko podniosła i zaokrągliła, a przynajmniej mam takie wrażenie ;). Wiadomo, że to nie są jakieś ogromne zmiany, ale są! A każdy postęp, nawet ten najmniejszy, jest krokiem naprzód.

sobota, 4 października 2014

Projekt październik w słowach (tydzień 1): Pachnąca zmiana

Był taki czas - całkiem niedawno, że w mojej szafce kosmetycznej nie było już gdzie palca wetknąć, a zapasy balsamów do ciała, żeli pod prysznic, perfum i pozostałych kosmetyków wystarczyłyby chyba co najmniej na rok! Postanowiłam więc wstrzymać się z niektórymi zakupami do momentu zużycia tych aktualnie posiadanych. I w końcu nastał ten moment, kiedy szykując się do wyjścia zorientowałam się, że zapasy wód toaletowych właśnie się skończyły, a to co zostało wystarczy może na kilka dni + pół flakonika Amorków, na kupno którego w tej chwili nie mogę sobie pozwolić, więc oszczędzam jak mogę ;).

Z racji tego, że (jak już chyba kiedyś wspominałam) mam dostęp do produktów firmy FM Group jako dystrybutor, najczęściej zamawiam perfumy właśnie tej firmy. Są trwałe, a cena nie jest wygórowana, więc nie trzeba ich oszczędzać :). A, że jesień mnie trochę dobija i poczułam potrzebę jakiejś odmiany - a zmiana koloru włosów nie wchodzi w grę ;) - postanowiłam wypróbować nowe zapachy. Po przewąchaniu chyba wszystkich posiadanych próbek padło na zapachy nr 146 i 298 (na zdjęciach odwrotnie).


Moja zmiana jest naprawdę drobna, ale bardzo poprawiła mi samopoczucie w te nielubiane przeze mnie jesienne dni ;).

Update - Poniżej wrzucam informacje z katalogu dotyczące nut zapachowych. Faktycznie tego tu wcześniej zabrakło. 

czwartek, 2 października 2014

Wyzwanie skakankowe (wrzesień) - podsumowanie

Miałam cichą nadzieje, że uda mi się ukończyć trasę podstawową, a nawet miałam zapędy na bonus.. jednak niestety nie dałam rady ukończyć nawet tej pierwszej. Jestem zarówno zła na siebie, bo mam poczucie, że mogłam to zrobić, gdybym się trochę lepiej zorganizowała, ale też zadowolona, że je w ogóle podjęłam mimo praktycznie połowy miesiąca, więc już na wstępie miałam 10 dni straty. Ale tak naprawdę powodem porażki było to, że koniec końców nie skakałam codziennie. Choć się starałam.

Ostatecznie wykonałam 8613 skoków, co doprowadziło mnie do Zagrzebia :). Tak więc trochę ponad połowę zaplanowanej trasy. Poniżej część moich skakankowych notatek (daty, które wpisywałam wskazują na dzień w którym dotarłam do danej miejscowości).


Na tym jednak nie zamierzam poprzestać i planuję przebyć do końca trasę podstawową i bonus. Wyzwanie jest o tyle trudniejsze, że w 30 dni muszę się wyrobić jeszcze z październikowym ;). I każdy dzień będzie tutaj na wagę złota, a jeden już mi przepadł. Ale to nic, postaram się zrobić wszystko, żeby tym razem mi się udało!

środa, 1 października 2014

Scrambled Eggsadilla

W poszukiwaniu nowych pomysłów na wykorzystanie placków tortilli, trafiłam na amerykański artykuł z pomysłami na zdrowe śniadania. Zainteresowało mnie połączenie z jajkiem, bo już wcześniej myślałam nad przygotowaniem farszu na bazie jajka, ale muszę przyznać, że z niewiadomych powodów obawiałam się tego połączenia. Teraz już wiem, że niepotrzebnie. W efekcie będzie to chyba kolejna pozycja na liście moich ulubionych śniadań :).






1 mały wrap (40g)
1 jajko
1 plasterek polędwicy sopockiej
2 plasterki żółtego sera
2 krążki (posiekane) czerwonej cebuli
sól, pieprz





W przygotowaniu nie ma żadnej filozofii. Jajko mieszamy z polędwicą sopocką, cebulą i przyprawami, a następnie smażymy jajecznicę. Wrap podgrzewamy z obu stron na patelni, na jednej połowie układamy plasterek żóltego sera i wykładamy jajeczny farsz. Następnie układamy drugi plasterek sera i przykrywamy wolną połową wrapa. Jeszcze chwilę podgrzewamy na patelni z obu stron i gotowe. Proste i bardzo smaczne :)

Wartości odżywcze: