Przygotowanie kawowego peelingu nie wymaga ani specjalnych umiejętności, ani mnóstwa czasu. Ja zrobiłam go najprościej jak się dało: 2 łyżeczki kawy mielonej zalałam wrzątkiem, a jak przestygła odlałam kawę - zostawiając właściwie tylko fusy - następnie dodałam 1 łyżeczkę oliwy z oliwek i trochę żelu pod prysznic. Wymieszałam i ruszyłam działać :).
Wcześniej nie raz słyszałam o tym sposobie walki z cellulitem, ale jak dotąd nigdy go nie wypróbowałam. Moje wrażenia na tą chwilę są zaskakująco pozytywne. Co prawda jest jeszcze za wcześnie na ocenę działania kawy w najbardziej interesującej mnie kwestii, ale jestem zaskoczona, że złuszcza martwy naskórek lepiej niż niejeden gotowy kosmetyk. A dzięki oliwie dodatkowo nawilża skórę, przez co nawet bez balsamu jest miękka i gładka, I jeszcze jeden plus - minęło dopiero około 3 tygodni od kiedy zaczęłam go stosować (w tej chwili prawie codziennie), a skóra wydaje się być o wiele bardziej jędrna.
A więc początek tej przygody, czy też eksperymentu jest bardzo udany. Bardzo liczę na to, że za jakiś czas będę mogła się tutaj pochwalić świetnymi bezcellulitowymi rezultatami :).
A więc początek tej przygody, czy też eksperymentu jest bardzo udany. Bardzo liczę na to, że za jakiś czas będę mogła się tutaj pochwalić świetnymi bezcellulitowymi rezultatami :).