Prawdopodobnie dlatego ciężko było mi sobie wyobrazić, że na gorąco efekty mogą być zupełnie inne i z góry skazałam ten sposób na niepowodzenie. Zaczęłam nawet sądzić, że może trzeba być profesjonalistą, aby to odpowiednio ogarnąć. W ten sposób temat ucichł na kilka lat. Wrócił kilka miesięcy temu dzięki koleżance, która nie wyobraża sobie innego sposobu depilacji.
Zanim zdecydowałam się jednak spróbować minęło kolejne kilka miesięcy, aż w końcu postanowiłam wykorzystać to, że pracuję w firmie kosmetycznej, która oferuje m.in. produkty tego typu i kupiłam podgrzewacz ze specjalnym rabatem, pastę cukrową miałam z próbek, a paski zamówiłam na allegro.
Zanim przystąpiłam do działania zrobiłam mały internetowy research. Instrukcja obsługi instrukcją obsługi, ale bardzo pomocne okazały się filmiki dziewczyny - polki, która mieszka w Nowym Jorku i jest tam kosmetologiem. Na końcu wrzucę linki do tych, które obejrzałam.
Spodziewałam się co najmniej kilkudziesięcio-minutowej męczarni. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc zakładałam, że mimo rozeznania w temacie popełnię mnóstwo błędów. I pewnie tak było, ale było też miłe zaskoczenie - nie jest to może najprzyjemniejszy zabieg, ale nie ma dramatu. Poza tym pasta bez problemu przyklejała się do pasków i niewiele wosku zostawało na skórze. Trochę się oczywiście pokleiłam, ale bez przesady. Ogólnie jestem zadowolona z efektu, chociaż mam wrażenie, że łydki nie są idealnie gładkie. Ale przypuszczam, że jest to spowodowane tylko brakiem wprawy. Jak na pierwszy raz poszło mi chyba całkiem nieźle :).
Pasta cukrowa w rolce - ok. 10zł
Podgrzewacz do wosku w rolce - od ok. 30zł
Paski fizelinowe - 4,99zł z przesyłką, Allegro
O moich dalszych woskowych poczynaniach będę zapewne jeszcze wspominać za jakiś czas.
A to już obiecane filmiki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz