Biorąc pod uwagę, że według wszystkich przepisów przygotowanie takiego masła miało być banalnie proste to postanowiłam się nie zniechęcać i dowiedzieć się co zrobiłam nie tak. Zlokalizowanie przyczyny okazało się prostsze niż myślałam, a pomógł mi w tym oczywiście napad na internet ;). Czas i sprzęt to były moje dwa błędy. Po ich wyeliminowaniu powstało masło orzechowe w końcu w pełni udane :).
500 g orzeszków ziemnych prażonych (bez soli)
1 łyżka siemienia lnianego
2 płaskie łyżki miodu
1 łyżka oliwy z oliwek
Orzechy rozdrabiamy dodajemy siemię, miód i oliwę, a następnie miksujemy do uzyskania gładkiej masy.
Początkowo użyłam blendera i w moim przypadku nie zdało to egzaminu. Po pierwsze dlatego, że pojemnik do rozdrabniania jest stosunkowo niewielki i taka ilość orzechów nie mieści się w nim na raz (w związku z tym robiłam to na raty). A po drugie samo blendowanie było dość uciążliwe. Oczywiście masło można zrobić z mniejszej ilości składników i wtedy może uda się je zrobić w blenderze, nie twierdzę że nie. Jednak upragniony efekt uzyskałam dopiero przy użyciu malaksera.
Druga sprawa to czas. Za pierwszym razem, rozdrażniona tą uciążliwością ;), miksowałam je zwyczajnie za krótko, do momentu kiedy migdały zamieniły się w masę, ale jeszcze za mało tłuszczu się z nich wydzieliło. I to był pewnie decydujący powód, dla którego moje masło nie wyszło takie jak powinno (a robiłam je tylko ze 100 g migdałów, więc do blendera zmieściły się bez problemu). W malakserze to też trochę trwa (u mnie to było jakieś kilkanaście minut z przerwami na odpoczynek dla sprzętu), ale jest o wiele bardziej wygodne i w związku z tym tak nie wkurza ;). Efekt drugiego podejścia widzicie na zdjęciu :).
takie zawsze najlepsze! <3
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM!!!
OdpowiedzUsuńPyszności :D
OdpowiedzUsuńpychota!
OdpowiedzUsuńJakie pyszności <3
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś takie zrobię i na pewno będzie lepsze od sklepowego (mega słonego jak dla mnie...)
OdpowiedzUsuńDokładnie, czas odgrywa tutaj znaczącą rolę, bo jak blendujemy zbyt krótko, to później masło nie ma takiej konsystencji jak powinno mieć :)
OdpowiedzUsuńOrzechowe masełko próbowałam raz... kupiłam je z lidla i zraziłam się kompletnie. Jakoś mi nie pasowało... smakowo głównie. Twój przepis jednak zachęca do ponowienia z nim prób. Może w najbliższej przyszłości popróbuję :D
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też kupiłam gotowe... I to chyba był jedyny raz. Smakowało kompletnie inaczej niż to, które zrobiłam. No i miało masę soli... Do swojego nie dodałam ani grama. I teraz bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńmusi być pyszne! ;)
OdpowiedzUsuńwww.honestallthetime.blogspot.com
O! No wlasnie też próbowałam raz kupne i mi nie smakowało... Ale skoro mówisz ze ten przepis jest inny ....;d moze spróbuje przekonać sie jeszcze raz ;)
OdpowiedzUsuńMi naprawdę posmakowało. Oczywiście nie jest to nutella :P i smak jest inny, ale mnie wciąga ;). Przynajmniej na chwilę obecną :).
OdpowiedzUsuńMi naprawdę posmakowało. Oczywiście nie jest to nutella :P i smak jest inny, ale mnie wciąga ;). Przynajmniej na chwilę obecną :). Mam wrażenie, że w tym kupnym to sól w dużej mierze psuje smak. A ja nie cierpię solonych orzechów.
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że domowe masło orzechowe jest tak proste w wykonaniu :) Obawiam sie jednak, że mój blender także mógłby nie podołać temu zadaniu.
OdpowiedzUsuńRaz w życiu próbowałam masło orzechowe i kompletnie nie przypadło mi do gustu. Ale czytając Twój przepis nie widzę żadnych składników, które mogłyby sprawić, że mogłoby być niesmaczne... Hmmm... może kiedyś się przemogę ;p
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia z kupnym. A teraz będę je robić już regularnie :).
OdpowiedzUsuńTakie proste i takie dobre :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam masło orzechowe! Nie mam malaksera, ale spróbuje z blenderem, może wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł! Mam torbę orzechów, która aż piszczy o stosowne zagospodarowanie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam masło orzechowe <3
OdpowiedzUsuńNajlepiej smakuje z bananem <3
OdpowiedzUsuńZapraszam: takeyourbaggage.blogspot.com