Był taki moment, kiedy w dość niedługim czasie chciałam pozbyć się 5-7 kilogramów. Miały mi w tym pomóc oczywiście ćwiczenia oraz lepsza dieta (chociaż ograniczona kalorycznie i godzinowo). I wtedy to właśnie bób stał się moim głównym daniem, najczęściej obiadowym. Sama organizacja tamtego odchudzania może nie była najlepiej przygotowana, ale przyniosła efekty, a bób okazał się strzałem w dziesiątkę! Tylko wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że jest w nim aż tyle genialnych wartości odżywczych:
Bobu nigdy nie jadłam! Uwielbiam rośliny strączkowe, więc dziś kupiłam kg i spróbuje
OdpowiedzUsuńJak Ci posmakuje to strasznie wciąga :D :P
OdpowiedzUsuńStrączki przed gotowaniem najlepiej moczyć. Kilkanaście godzin, można nawet do 48. Oczywiście zmieniając wodę 2-4 razy w ciągu doby. Wtedy to jest zdrowsze, bo wypłukuje fityniany i szybciej się gotuje.
OdpowiedzUsuńA o tym nie słyszałam...
UsuńBób jest pyszny! Ostatnio narzeczony przygotował go ugotowanego, obranego na odrobinie masła (można zastąpić oliwą) z dodatkiem czosnku i kopru. To dopiero bajka!!
OdpowiedzUsuńwww.eatsmart4ever.blogspot.com
Ja go do tej pory jadłam jedynie ugotowanego w osolonej wodzie i tyle. Bez dodatków. Ale poczytam dziś o Waszych propozycjach i postaram się wypróbować :)
OdpowiedzUsuńmam gdzieś bób :) muszę wypróbować przepis
OdpowiedzUsuń